próba ogarnięcia zewnętrznej części domu :)
Najpierw był klombik z kwiatami. Nie wyszedł mi specjalnie ponieważ usypany kopiec ze świeżej ziemi z równo zasadzonymi kwiatkami budził jakoś nieprzyjemne skojarzenia.
Jak szaleć to szaleć: kupiłam agrowłókninę, kilka worków ziemi do iglaków, , kilka worków kory i postanowiłam zamienić to na rasowy skalniaczek. M. przytargał kamienie i poszło już z górki . Do rasowego to mu trochę brakuje ale radość jest przeogromna, zwlaszcza dla osoby, która wcześniej nigdy "nie dziobała" w ziemi .
A to mały patent, który podsunął mi M., na zsuwającą się korę :) (plastkiowe kołki do mocowania styropianu)
Z trudem powstrzymuję sie od dosadzania kolejnych roślin. Jestem niecierpliwa i nachętniej chciałabym od razu uzyskać efekt końcowy, a tu nie ma ..trzeba czekać ... :) i na dodatek używać wyobraźni żeby wiedzieć co jak wielkie urośnie. Trudno niech "maluszki" sobie rosną zostawię je na razie w spokoju. Mam nadzieję, że zima mi nie wymrozi wszystkiego.
Pozdrawiam serdecznie